Człowieczyna
żal człowieczyna w sobie miał
nieszczęsny ludzik ten
bijąc się w czoło wpadał w szał
świat podły
darzył złym snem
ochłapem losu karmiony
przyćmieniem nad głową chmur
tężę kotarę rzuciły
a rzeki płynęły z gór
aż mokre były kamienie
z drzew liście pospadały
widział tylko jesienie
ten człowieczek mały
ni los się nie uśmiechną
nie spotkał miłości swej
by tchnienie swoje włożyła
odziała słonkiem zły dzień
szkoda człowieczka małego
rozdziera serce me
żyć tak coś okropnego
licząc godziny swe
chata była wciąż pusta
ściany jeno płakały
nie gada do siebie
zamknął usta
by struny nie popękały
nie głosił światu podłości
nie skarżył Boga też
że nie miał żaden miłości
pod wiatr tylko i
deszcz
powodzie wszystko zalały
również strzechę tą
płaczące ściany zabrały
tym przepad jego dom
z niczym niestety został
kąsał złośliwy los
drążąc dwie dziury w sercu
jad kobry tym zamilkł głos
może w niebie ma lepiej
tulą anioły te
nie chcąc patrząc z góry
tutaj nie będzie źle