tańczy moje oblicze
chcąc oszukać lustra
nie potykając się
na razie
one poczekają
wiruje świat
wraz ze mną
do tego skrzypce
diabła samego
bym zawrotów dostał
padając
na pysk
upiorne duchy
zwidy
podkrążone oczy
pijaczyny
tańczyłem
wraz z butelką
pytanie
czy starczy siły
x x x
myśli
niczym żołnierze
strzelając
zabijają
bywa
iż mają dziurawe
hełmy
kiedy odwetu
nie ma
stracone marzenia
to one
światło dzienne
nie dla nich
w łonie
nie narodzone dzieci
których życie
nie przytuli
x x x
czemuż tyś
nieznośne
piórem Szekspira pisane
plagami egipskimi
piach w oczy
i wiatr
dlaczego
kąkole w ziarnie
przybytku nie wiele
ręko Boga
daruj
gdyż oszaleje
stokroć razy
nadzieja płonęła
i gasła
och życie ty moje
istnieć za mało
umrzeć za wele