wtorek, 27 grudnia 2022

Karma

Będąc sobą skromnie żyłem
nagle trzask
stało się
trudną sztuką
kiedy brzytwa tnie
trzymał ją przyjaciel
mój
ostrze jedno
magik on
opanował dobrze
kunszt
przyjacielu
nie przeklinam cię
gdyż karma
odda ci

Pust wsiegda ...

Pust wsiegda ...

komu bombardowany Donbas 
mają Syberie Ural
pławia się w Moskwie
w stolicy
jak za PRL
w Legnicy

czemuż sieroty dzieci
matki płaczące
czy kiedyś na Ukrainie
pokój będzie i słońce

to nie chmury
to dymy widać
ani dnia
tylko mroki
kurhany z cegieł
w horyzont szeroki

któż rany zabliźnij
z karabinem ojciec
również syn
zabrali Osetie
trupem leży Stalin
niedźwiedź połkną Krym


pust wsiegda budiet Rossyja
Jelcyn piersiówki
już nie popija
na Putina zaś
wziąć kija

Demancja

Demencja

autor: Radzikowski
5.0/5 | 2


zawodzi
jeśli tak
wina czasu
demencja
dożyć sędziwego wieku
nadal rozumować rozsądnie
chodzić i jeść
tak
by nikt tobie nie wkładał
łyżeczką do ust
rodzisz się bezradnym
i kończysz podobnie
lata nauki na nic
nic w głowie
nie pamiętasz dojrzewania
miłości
ślubu własnego
życia swojego
powód
powtórzę
demencja

x x x

myślałem że jestem orlem
jeszcze jeden sen o lataniu
nieprawdopodobne
w snach tylko
chyba że ktoś wierzy
w zjawiska paranormalne

chodzić po ziemi
po co mi skrzydła
do serafinów
nie należę
by śpiewać w chórze
Bogu na chwałę

ponoć sny prorocze
nie pamiętam
i nie chcę nikogo
wprowadzać w błąd
niech sam sprawdzi


x x x

kto wymyślił
diabła
skąd przydomek
szpetny
po co
by wadzić miłości
obrastać
w złych czynach
i kłamstwie

diabła nie wymyślono
wyszedł z edenu
najmądrzejszy
ze wszystkich aniołów
czy mądrość popłaca
być może od samego
diabła ona

kto wymyślił rakietę
broń masywnego rażenia
gaz bojowy cyklon
nie jakiś głupek
tylko popapraniec
lub sam szatan
w ludzkiej skórze

Krokodyla nie dziś

Krokodyla nie dziś

autor: Radzikowski
0.0/5 | 0


kiedy tęsknię pęknąć może
pług bez traktora niczym jest
co dzień swoje pole oram
odrzucam kamień
by nie pękną lemiesz

serce zdrów
reszta szmelc
nie daje mi kręgosłup żyć
bochen chleba inflacja
i jeszcze pójdzie wzwyż

pierścionek
toć nie złoty
kupię dziewczynie mej
goły tyłek
dwa klejnoty
i będzie okey

jeszcze tylko dwa zachody
potem biały miś
ależ tęskno do mej luby
krokodyla dam nie dziś

x x x

piękny poranek
w letni dzień
okno otwarte
ptaki budzą mnie

szumnie w stawach
fale brzegi masują
zające hasają
w powietrzu miłość
czują

czy ty
czy ja
lub on
kiedy kochasz
serce zmienia ton

pobudzeń tyle
że aż
uśmiech na twarzy
masz

i skowronek szary
lub sikorka na gałązce
i wodny pająk
ważki fruwające

o miłości mówią
zatem wsłuchaj się