sobota, 28 września 2024

dobra rusałka ze mnie fruwający motylek gdyż takie moje serce nic ino fruwa w miłosne zapędy a jakże oj kawalera mnie trzeba takiego chłopaka który uchyli nieba ponieważ ile to trza żeby w kochaniu we dwoje w te życie które gna by mniejsze niepokoje kochanie przeto koi co dobre świadczy nie wadzi że człowiek się nie troi i z tym wszystkim sobie poradzi

na Boga raz żyliśmy tylko jak te złote cosik zatrzymać między żebrami ciało do kości co jesteśmy złożeni sponad dwustu i znów będzie ludźmi nasze ciało one już dawno w rozkładach czy wiecie ile trza by kości rozłożyły się w proch z prochu powstałeś i w proch się obrócisz więc kiedy my zmartwychwstanie my

zima nie straszna kiedy węgiel zakupiony a i wirusa nie chwycę gdyż jestem zaszczepiony a co tam zimy one nie takie co były drewna sobie do kupiężeby kominy dymiły jakąś panią znajdę w te że samotności gdyż do tanga trza dwojga jak również do miłości a kiedy na dworze zobaczę białe przebiśniegi znak iż zima odeszła co w roztopach rzek biegi

widzę żurawie które w każdy rok w pokłosiu kukurydzyależ widok toć one w klangory aczkolwiek nie takowe amory raczej na wiosnę dostrzegam zachód czerwony kiedy słonko zachodzi którym nagrodzony krzykiem co niesie

na Boga i znów będzie piłPanie Boże dodaj mi sił gdyż te Okocimy w głowę mu wchodzą co nas nie pogodzą a i nosem będzie rył do obiadku cztery kielichy do kolacyji tyle samo toż białe myszki będzie widzieć co tyle w gardło w lano co na śniadanie kac wielki co znów na kaca okocima cztery butelki roku trzydziestego pierwszego mój ty Wincenty

oto droga idź nią chociaż ma pełno zakrętów a jednak trzeba iść pod upadać na zdrowiu nie znaczy iż trzeba spocząć wyrwij się zatem kiedy zajdzie konieczność siła jest w tobie co uzdrawia a słabnie ten który traci przekonanie gdyż w nas właśnie jest ona co pozwala iść dalej tą drogą która przed tobą