Jesteś
widząc nie zboczę z kursu
groźnie kołysząc
czynią bym dno zobaczył
jesteś odpowiedzią
na mnóstwo pytań
toteż nie zadaję
wiem doskonale
a i szeptem wiatru
który niesie wiadomość
słyszę chociaż dalece
od mojego domu
również dobrem
w świecie
niczym świat
bez ciebie
kolejnym świtem
który życie napisze
x x x
wzięte z rękawa
iluzja nic innego
talią kart
czaruje
inna rzeczywistość
otrzep swoje pióra
ptak co dzień prostuje
gołąb lot daleki
wypuszczony z klatki
daj życiu swobodę
ulotne nie deklaruj
nazwij po swojemu
które zabiera życie
schowane
w twoim sercu
na lewo
nie rozdawaj
jeśli trzeba
zakończ
otwórz nowy rozdział
x x x
pali ogień
którego nie chcę
traf
wybrał mnie
zamykam oczy
zatykam uszy
ona nierządnicą
prawdziwy facet
nie bierze z ulicy
nie wstępuje do
uciech
siedem grzechów głównych
nie wdrażam
chcę pójść do nieba
za którąś twarzą
wracam do pierwszej
by nie szczuł
rodem z piekła
x x x
na zakolu
z pierwszego w drugie
z nie przyjaznym
obok
sieje
mąci
wyrywa duszę
która do ciała powraca
śnić
czy nie śnić
sen zmorzy
jestem w kropce
nad I
sny nieprawdziwe
to spadam
to lecę
niektóre jakby
prorocze
częstotliwość
mierzy serce
wchodząc w kolejny
świt
dziewięć żyć nie mam
tylko jedno
na cztery łapy
nie spadam
x x x
ścieram niebo
swoje
grzechy odpuszczam
świadomie
co dzień grzeszę
ziemskie uciechy
nikt z stamtąd
nie wrócił
duchy nie istnieją
głupcem nie jestem
jednany z naturą
Darwin sprzeczny
z Biblią
może mylnym
z drzewa nie zszedłem
stworzony
rękoma Boga