Mieć ciebie
zimy nie zapamiętałem
ciebie tak
twoje rozgrzane ciało
również wiosnę
zapomnę
kiedy sypniesz
kwiatem
każdy miesiąc
rok cały
ogrodem
w moim sercu
wilczyco
bywasz i taka
co mnie podnieca
zimy nie zapamiętałem
ciebie tak
twoje rozgrzane ciało
również wiosnę
zapomnę
kiedy sypniesz
kwiatem
każdy miesiąc
rok cały
ogrodem
w moim sercu
wilczyco
bywasz i taka
co mnie podnieca
noc ciemna
deszcz padał
żadnego parasola
kto by chmury
oglądał
kiedy zmierz
zapadł
gwiazdy
przy drodze
pod dziką gruszą
spełniły się
marzenia
ona
była tylko
moja
po czym
biegliśmy
przed siebie
nie wypuszczając
dłoni
usiadł motyl na kwiecie
kruchutkie skrzydełka
złożył
deszcz siecze
oby nie strącił
szkoda motyla
bo ja mam serce
jak on
ależ kolorowe
bije niczym
dzwon
love
przysiadł ptaszek
na gałązce
lubię ptaki i las
przez który
wiatr nie przegwiżdże
nazbieram jagód kosz
i poniosę do domu
konfiturę zrobię
sielankowe życie
takie sobie
oś odebrała rozum
gdzie byłem
przyszedłem znikąd
namacując
szukałem klamek
tędy wyjście
droga kręta
noc ciemna
drzewa po boku
świtać nie świta
kędy dalej
jakiś promień
brzask dnia
nadzieja
Pod latarnią | |
ugryzł pająk czarna wdowa krew zatruta aż do mózgu kim jesteś damo kier koszmarny welon czarny uśpiony pożądając ciało oczy meduzy wbite we mnie jaźń odebrała rozum pod latarnią najciemniej |
iż świat morze dobić
zatem znajdź miejsce
walcz
pogoda
twoje życie
twój cel
obracasz się
jak liść
spadający z drzewa
jesień
twoja pora
jeszcze nie nadeszła
idź tam
gdzie światełko
w tunelu
nie lękaj się
tyle razy słyszałem
ucałuj ziemię
po której chodzisz
widzisz
puki co
wygrywasz
jeszcze śmielej
rozpychaj się
x x x
rozdaję nadzieję
by uwierzyli
nie jestem Bogiem
a jednak
choćby jednego
wyciągnąć z dołu
bardzo ważne
już coś
sam nie mam
miłości
której szukam
spojrzyj na mnie
jakoś znoszę
łamiąc konar
drzewo przewrócisz
które trwało
wieki
x x x
przyszła miłość
skąd
zapytałem
czerwieńsze od róż
moje serce
zapłonął ogień
iskierki tańczyły
spocznij
przy tym ognisku
bijące ciepło
uczuć jeszcze dodam
by płonąc płonęło
zawsze
lecz nie zauważyłem
kiedy zgasło
odeszła
chłodem powiało
x x x
pilnuj które masz
jeśli spaprałeś
żałuj
blisko byłeś
popełniłeś błąd
chwila przykładna
zmieniła życie
tyle razy wpajali
zrozumienie
w las poszło
głodne wilki zjadły
znaleźli okazję
nie powstaną
z niczego
stracone dni
lecz nowe nadzieje
zawsze są
x x x
w niewielkim miasteczku
ukradłem pomarańcza
głodny byłem
przytrafiło się mnie
będąc na dworcu
mele portfel zwinęli
wsiadłem w pociąg
jadąc na gapę
dla miłości
można wszystko
zrobić
sto mil ;przejechać
nie głupota
kupiłem kwiaty
dużego misia
ona nie chcą
odtrąciła
więc po co ten list
którym napisała
pójdziesz moim
śladem
do czego nie doszło
wariat
czy głupiec
sam nie wiem
teraz kochanie
nic dla mnie
nie znaczy
x x x
zwycięstwem
nie jestem
zawsze potyczki
serce
na szli
nie ważę
sprawiedliwym być
skoro sąd
źle sądzi
powyżej korupcja
trzepią kasą
rozdaje karty
który mam
władzą
kiedy upadek
za maskami
jest
kłamstwo
goni kłamstwo
umywa ręce
w gazetach piszą
kto kogo sadzi
Temida
oczy przymknęła
niech dzieje się
co chce
zwycięży ten
który asa ma
x x x
Veni
vidi
vici
nie Cezar
który patrzył
na Rzym
wracając
był niepokonany
Brutus
swoje swoje zrobił
zabił
gdzież mnie
do władnych
którzy rządzą
państwem
źle postąpią
historia osądzi
ja skryty
w cieniu
ponieważ
chcę żyć
jeśli rozkażą
wezmę karabin
orzeł krąży
który w godle
nie krzyż złamany
żaden sierp i młot
widzisz tę samą rzekę
którą czasem odwiedzam
szalały oczy
rozważność pod dywanem
w błękitnym niebie
słońce tańczyło
baśń
czy miłość
pomyślałem sobie
podobnie wzdychałem
błędny rycerz
Dulcynei
szwadrony przyszły
zajmując serce
piękne oczy
w które patrzyłem
kochać
jakże inaczej
twoje imię
miłość
mówiąca
językami świata
ciemna noc
światło zgasło
pot i oddech
odlot
kur zapiał
po raz ostatni
srebrniki
na otarcie
6 listopada 2022
nasze decyzje zmieniają
przyszłość
zatem
obalam mity
sam sobie
jesteś panem
niczyim niewolnikiem
gdyż wolność
w twoim sercu
w sercu
5 listopada 2022
chłodne dni również noce
gęsi przecinają chmury
prądy niosą
wysoko nad miastami
liście opadły z drzew
ścieląc dywany
było barwie
teraz jest inaczej
złysiały korony
królestwo jesieni
jest właśnie takie
w górach
śniegiem postraszy
nie chętny żem
by na chwile wystawić
jesteśmy ludźmi
nie zwierzętami
nie małpą żem
pra pra
ciebie
na rękach
w krzyżu łupie
kiedyś miałem proste
plecy
wysiłek zrobił swoje
czyniłem dla chleba
dla spania
dla spokój ducha
wciąż leżeć
wolę nie myśleć
ale też nie poważ siebie
za pracoholika
tyle i ile trzeba
wystarczy
drobniaki w kieszeniach
noszę
nie grymasząc
w życiu
jak to w życiu
raz pod górę
a raz z górki
byleby jakiegoś dołu
nie było
bo wtedy świat się
wali
ale zaradny człowiek
zawsze poradzi sobie
kowal kowalem
które gorące
w kowadło
młotem