piątek, 18 listopada 2022
A tyś naiwna
A tyś naiwna
która ku światłu
uciekłaś z cienia
by drzewem się stać
korzenie głęboko
obszerne korona
patrzysz w niebo
gdzie wolny ptak
i chmury płyną
i deszcze padają
i słońce świeci
i rodzą się dzieci
las coraz większy
z rządzi dęby
niebieska planeta
ludzki świat
i miłość w zarodku
i mord w ulicy
morderca kochanek
gaśnie kwiat
a tyś naiwna
oprawcy patrzysz
w oczy
całujesz kochasz
chociaż drwi
x x x
wiem
wybaczyć ciężko
klin w sercu
kością w gardle
acz przebaczenie
istotą ludzką
staniesz się człowiekiem
kiedy to zrobisz
rozważ
nim krtani nie uszkodzi
klin pójdzie głębiej
rozsadzi
można zmienić człowieka
myśli twardogłowy
zatruta krew
oczyszczenie
x x x
kto widział anioła
ten trupem
żyw nie zobaczy
zaświatów
dzisiaj człowiekiem
jutro duchem
cyrk na kółkach
dom wariatów
nierzeźbionego
żywego
ni z Świętego obrazu
zamykając oczy
na wieki
wtedy ujrzę od razu
może ześle lub nie
gdyż słaby wierze
swej
uślinić czymże zmieszać
by z piachem
beton był
Lepszy los
Lepszy los|
aleją życia marsz długi
patrzysz przed siebie
nie widzisz nic
zaszło słońce po raz który
nie umarłaś żyjesz dziś
być szczęśliwą istotą wszak
noc zapadła i ciemny las
to jest życie głodne wilki
biegnij biegnij po brzask
wzeszło słońce opadła mgła
horyzont odległy dostrzegłaś coś
glos podpowiada musisz iść
za nieboskłonem lepszy los
czwartek, 17 listopada 2022
Amatorzy
Amatorzy
przebłyski słońca
babie lato
na pocieszenie
mówisz ciepło o jesieni
kiedy ja chłodno
spójrz poza ramy okien
liście zgniłe
w kolejce czeka
zacierając ręce
złośliwa pani
hu ha
w góry
nie wybieram się
by w klifie nie zginąć
narty na dachach
amatorzy
x x x
spod serca matczynego
stamtąd jesteś
chciana
niechciana
tajemnica matki
wielu na świecie
chce poznać prawdę
choćby mroczną
za każdą cenę
kreda tablica
piszesz kartografem
mapę życia
zostawiając papilarne
psy węszą
demony przeszłości
na ołtarz kładą
w ofierze
x x x
biały gołąb
ptak bezbronny
jastrząb wypatrzy
za widoczny
hodowałem gołębie
wiem coś o tym
a i chmury
nie skryją
pokój przybiera
właśnie ten kolor
krew na piórach
której nie zetrzesz
bierność tyranów
gdzie białe gołębie
szkarłatna litera
na niebie
x x x
miłość
ściętą różą
w flakonie
wiem
iż zwiędnie
póki co
oczy nacieszę
płatki
na ławie
skończenie
pomimo
swoje czynię
krzewem owym
bo nic jedna róża
kiedy krzew
dać może
wiele
uśmiech serce
wszystko które tobą
witaj
w moim świecie
niedziela, 13 listopada 2022
Decyzja
Decyzja
po czym pokochaj innych
jest dobrze
musisz tylko zrozumieć
że
nie stoisz na niczym
chociaż poklasków
nie widzisz
może nie świat jest zły
leczy ty
ale wiedz
nie wszyscy dobrzy są
wiele przetasowań
by wiedzieć kto
wiara i Bóg
nie pomoże tobie tutaj
chociaż Panem
nieba i ziemi
jest
decyzja należy
do ciebie
x x x
za co święci
świętymi
cóż takiego czynili
jaki talent dostali
by wszystko to
udźwignąć
czemuż nie sprostam
temu
któremu inni
sprostali
trwać w burzach
walczyć z wiatrem
żeby nie przegrać
z życiem
a byłem w piaskownicy
o rzeczach tych
nie myślałem
złożyć żagiel
pobuja
doczekać ciszy
x x x
kto by pamiętał
latarnie
które przy ulicach
stały
może stoi antyczna
w starym mieście
w krakowie
któż by pamiętał lata
nad swoim grobem stał
chyba starzec jakiś
zamknięty w ramach czasu
a cobyś chciał zapamiętać
zabrawszy na tamten świat
by wieczność sobie osłodzić
która od Boga jest
Mając ciebie
Mieć ciebie
zimy nie zapamiętałem
ciebie tak
twoje rozgrzane ciało
również wiosnę
zapomnę
kiedy sypniesz
kwiatem
każdy miesiąc
rok cały
ogrodem
w moim sercu
wilczyco
bywasz i taka
co mnie podnieca
Tylko moja
Tylko moja
noc ciemna
deszcz padał
żadnego parasola
kto by chmury
oglądał
kiedy zmierz
zapadł
gwiazdy
owszem
przy drodze
pod dziką gruszą
spełniły się
marzenia
ona
była tylko
moja
po czym
biegliśmy
przed siebie
nie wypuszczając
dłoni
sobota, 12 listopada 2022
Sielanka
Sielanka
usiadł motyl na kwiecie
kruchutkie skrzydełka
złożył
deszcz siecze
oby nie strącił
szkoda motyla
bo ja mam serce
jak on
ależ kolorowe
bije niczym
dzwon
zaś w ustach
love
love
przysiadł ptaszek
na gałązce
lubię ptaki i las
przez który
wiatr nie przegwiżdże
nazbieram jagód kosz
i poniosę do domu
konfiturę zrobię
sielankowe życie
takie sobie
Nadzieja
Nadzieja
oś odebrała rozum
gdzie byłem
przyszedłem znikąd
namacując
szukałem klamek
tędy wyjście
droga kręta
noc ciemna
drzewa po boku
świtać nie świta
kędy dalej
jakiś promień
brzask dnia
nadzieja
Pod latarnią
Pod latarnią | |
ugryzł pająk czarna wdowa krew zatruta aż do mózgu kim jesteś damo kier koszmarny welon czarny uśpiony pożądając ciało oczy meduzy wbite we mnie jaźń odebrała rozum pod latarnią najciemniej |
Ucajuj po której chodzisz
nie rozumiesz tego
iż świat morze dobić
zatem znajdź miejsce
walcz
pogoda
twoje życie
twój cel
obracasz się
jak liść
spadający z drzewa
jesień
twoja pora
jeszcze nie nadeszła
idź tam
gdzie światełko
w tunelu
nie lękaj się
tyle razy słyszałem
ucałuj ziemię
po której chodzisz
widzisz
puki co
wygrywasz
jeszcze śmielej
rozpychaj się
x x x
rozdaję nadzieję
by uwierzyli
nie jestem Bogiem
a jednak
choćby jednego
wyciągnąć z dołu
bardzo ważne
już coś
sam nie mam
miłości
której szukam
spojrzyj na mnie
jakoś znoszę
łamiąc konar
drzewo przewrócisz
które trwało
wieki
x x x
przyszła miłość
skąd
zapytałem
czerwieńsze od róż
moje serce
zapłonął ogień
iskierki tańczyły
spocznij
przy tym ognisku
bijące ciepło
uczuć jeszcze dodam
by płonąc płonęło
zawsze
lecz nie zauważyłem
kiedy zgasło
odeszła
chłodem powiało
x x x
pilnuj które masz
jeśli spaprałeś
żałuj
blisko byłeś
popełniłeś błąd
chwila przykładna
zmieniła życie
tyle razy wpajali
zrozumienie
w las poszło
głodne wilki zjadły
znaleźli okazję
nie powstaną
z niczego
stracone dni
lecz nowe nadzieje
zawsze są
x x x
w niewielkim miasteczku
ukradłem pomarańcza
głodny byłem
przytrafiło się mnie
będąc na dworcu
mele portfel zwinęli
wsiadłem w pociąg
jadąc na gapę
dla miłości
można wszystko
zrobić
sto mil ;przejechać
nie głupota
kupiłem kwiaty
dużego misia
ona nie chcą
odtrąciła
więc po co ten list
którym napisała
pójdziesz moim
śladem
do czego nie doszło
wariat
czy głupiec
sam nie wiem
teraz kochanie
nic dla mnie
nie znaczy
x x x
zwycięstwem
nie jestem
zawsze potyczki
serce
na szli
nie ważę
sprawiedliwym być
skoro sąd
źle sądzi
powyżej korupcja
trzepią kasą
rozdaje karty
który mam
władzą
kiedy upadek
za maskami
jest
kłamstwo
goni kłamstwo
umywa ręce
w gazetach piszą
kto kogo sadzi
Temida
oczy przymknęła
niech dzieje się
co chce
zwycięży ten
który asa ma
x x x
Veni
vidi
vici
nie Cezar
który patrzył
na Rzym
wracając
był niepokonany
Brutus
swoje swoje zrobił
zabił
gdzież mnie
do władnych
którzy rządzą
państwem
źle postąpią
historia osądzi
ja skryty
w cieniu
ponieważ
chcę żyć
jeśli rozkażą
wezmę karabin
orzeł krąży
który w godle
nie krzyż złamany
żaden sierp i młot
Galop
Galop
Judasz zawisł
srebrniki wypadły
ufać skarbnikowi
patrz
nie grzmij
na pęczki
takich
grzmotów
braknie
w czeliści
poślij
kura ślepa
w ziarno
nie trafia
nie niesie
jaj
potrawką
ludzie ślepi
bez lasek
galopują
niczego po boku
x x x
dom w chmurze
mieszkający anioł
zerka czasem
nasłuchuje
monstrum opuściła
biegnie do nieba
wieczność cała
po cóż zapędy
a biały patrzy
bez rozkazu
Bóg pozwoli
podąży
obłok rozstąpił
martwe morze
zawisło nad moją
głową
x x x
solidny dąb
zamarzył
tysiąc lat
w kanadzie
sekwoją
piły oszczą
lasu nie szczędzą
opał meble
gazety
drukarze drążą
parmezan
zakreślony
pada z hukiem
kamraci
jesienie straciłem
wiosny
szczebiot ptaków
piątek, 11 listopada 2022
Nucę
11 listopada 2022
Nucę
widzisz tę samą rzekę
którą czasem odwiedzam
bywało częściej
pod nurt popłynę
życie nie łatwe
szczurze uśmiechy
apogeum
ciska się we mnie
serce
pod prąd do ciebie
twoje miasto
nucę po cichu
rozgłośnia RFM
którą lubię
Serbrniki
Srebrniki
szalały oczy
rozważność pod dywanem
w błękitnym niebie
słońce tańczyło
baśń
czy miłość
pomyślałem sobie
podobnie wzdychałem
błędny rycerz
Dulcynei
szwadrony przyszły
zajmując serce
piękne oczy
w które patrzyłem
kochać
jakże inaczej
twoje imię
miłość
mówiąca
językami świata
ciemna noc
światło zgasło
pot i oddech
odlot
kur zapiał
po raz ostatni
srebrniki
na otarcie
gabriel123
W jednym kieunku
W jednym kierunku
by wstrząsnąć światem
wywarzeniem ościężnicy
kiedy anty
marzenie ściętej głowy
bruk kłamstw
lego
ni łom lub młot
nie rozkruszy
droga do edenu
zawsze gorzka
zawiele życzą sobie
na górze
serce i rozsądek
w jednym kierunku
x x x
wieczność
kiedy kosmos
olbrzym wybuchnie
ziemie wchlonie
science fiction
Star trek
cybor
ludzie
mechaniczni
halo ziemia
jestem tuaj
nie dojrzały
do wypraw
mając setki
wcieleń
uprzedzi
acz za spokojne
mając krase zachody
x x x
byc prostym
tyle potrafię
możni świata
im przypięta
brożka
szeregiem gęsi
po swoje
znajc język rodowy
gęba rządzi
z poczwary
monstrum
piękno nie nakarmi
ino sytego
miska w kwiatki
w którą
zupa nie nalana