sobota, 12 listopada 2022

Sielanka

Sielanka

usiadł motyl na kwiecie
kruchutkie skrzydełka
złożył
deszcz siecze
oby nie strącił

szkoda motyla

bo ja mam serce
jak on
ależ kolorowe
bije niczym 
dzwon




zaś w ustach
love

love

przysiadł ptaszek
na gałązce
lubię ptaki i las
przez który
wiatr nie przegwiżdże
nazbieram jagód kosz

i poniosę do domu
konfiturę zrobię
sielankowe życie
takie sobie

Nadzieja


Nadzieja

oś odebrała rozum
gdzie byłem
przyszedłem znikąd


namacując
szukałem klamek
tędy wyjście

droga kręta
noc ciemna
drzewa po boku

świtać nie świta
kędy dalej

jakiś promień
brzask dnia
nadzieja

Pod latarnią

Pod latarnią

ugryzł pająk
czarna wdowa
krew zatruta
aż do mózgu

kim jesteś
damo kier
koszmarny
welon czarny

uśpiony
pożądając ciało
oczy meduzy
wbite we mnie

jaźń 
odebrała rozum
pod latarnią
 najciemniej


Ucajuj po której chodzisz


 nie rozumiesz tego 

iż świat morze dobić 

zatem znajdź miejsce 

walcz



pogoda 

twoje życie 

twój cel 

obracasz się  

jak liść 

spadający z drzewa 


jesień 

twoja pora

jeszcze nie nadeszła 

idź tam 

gdzie światełko 

w tunelu 


nie lękaj się 

tyle razy słyszałem 

ucałuj ziemię 

po której chodzisz 


widzisz 

puki co 

wygrywasz 

jeszcze śmielej 

rozpychaj się 


  x   x   x 


rozdaję nadzieję 

by uwierzyli 

nie jestem Bogiem 

a jednak 


choćby jednego 

wyciągnąć z dołu 

bardzo ważne 

już coś 


sam nie mam 

miłości 

której szukam 

spojrzyj na mnie 

jakoś znoszę  


łamiąc konar 

drzewo przewrócisz 

które trwało 

wieki 

  x   x   x 


przyszła miłość 

skąd 

zapytałem 

czerwieńsze od róż 

moje serce 


zapłonął ogień 

iskierki tańczyły 

spocznij 

przy tym ognisku 


bijące ciepło 

uczuć jeszcze dodam 

by płonąc płonęło 

zawsze 


lecz nie zauważyłem 

kiedy zgasło 

odeszła 

chłodem powiało

 

 x    x   x 


pilnuj które masz 

jeśli spaprałeś 

żałuj 


blisko byłeś 

popełniłeś błąd 

chwila przykładna 

zmieniła życie 


tyle razy wpajali 

zrozumienie 

w las poszło

głodne wilki zjadły 

znaleźli okazję 


nie powstaną 

z niczego 

stracone dni 

lecz nowe nadzieje 

zawsze są 


  x    x   x  


w niewielkim miasteczku 

ukradłem pomarańcza

głodny byłem 

przytrafiło się mnie 


będąc na dworcu 

mele portfel zwinęli 

wsiadłem w pociąg 

jadąc na gapę 


dla miłości 

można wszystko 

zrobić 

sto mil ;przejechać 

nie głupota 


kupiłem kwiaty 

dużego misia 

ona nie chcą 

odtrąciła 


więc po co ten list 

którym napisała 

pójdziesz moim 

śladem 

do czego nie doszło


wariat 

czy głupiec 

sam nie wiem 

teraz kochanie 

nic dla mnie 

nie znaczy 


 x   x    x



zwycięstwem 

nie jestem 

zawsze potyczki 

serce

na szli 

nie ważę 


sprawiedliwym być 

skoro sąd 

źle sądzi 

powyżej korupcja 

trzepią kasą 


rozdaje karty 

który mam 

władzą 

kiedy upadek 

za maskami 

jest 


kłamstwo 

goni kłamstwo 

umywa ręce 

w gazetach piszą 

kto kogo sadzi 


Temida 

oczy przymknęła 

niech dzieje się 

co chce 


zwycięży ten 

który   asa ma 


  x    x    x   


Veni

vidi 

vici


nie Cezar 

który patrzył 

na Rzym 


wracając 

był niepokonany 

Brutus 

swoje swoje zrobił 

zabił 


gdzież mnie 

do władnych 

którzy rządzą 

państwem 

źle postąpią 

historia osądzi 


ja skryty 

w cieniu 

ponieważ 

chcę żyć 

jeśli rozkażą 

wezmę karabin 


orzeł krąży 

który w godle 

nie krzyż złamany 

żaden sierp i młot 

Galop

Galop

autor: Radzikowski
0.0/5 | 0


gałąź kiwnęła
Judasz zawisł
srebrniki wypadły
ufać skarbnikowi

patrz
nie grzmij
na pęczki
takich
grzmotów
braknie
w czeliści
poślij

kura ślepa
w ziarno
nie trafia
nie niesie
jaj
potrawką

ludzie ślepi
bez lasek
galopują
niczego po boku


x x x


dom w chmurze
mieszkający anioł
zerka czasem
nasłuchuje

monstrum opuściła
biegnie do nieba
wieczność cała
po cóż zapędy

a biały patrzy
bez rozkazu
Bóg pozwoli
podąży

obłok rozstąpił
martwe morze
zawisło nad moją
głową

x x x


solidny dąb
zamarzył
tysiąc lat
w kanadzie
sekwoją

piły oszczą
lasu nie szczędzą


opał meble
gazety

drukarze drążą
parmezan
zakreślony
pada z hukiem

kamraci
jesienie straciłem
wiosny
szczebiot ptaków

piątek, 11 listopada 2022

Nucę





11 listopada 2022

Nucę

widzisz tę samą rzekę
którą czasem odwiedzam



bywało częściej
pod nurt popłynę

życie nie łatwe
szczurze uśmiechy

apogeum
ciska się we mnie
serce
pod prąd do ciebie

twoje miasto
nucę po cichu
rozgłośnia RFM
którą lubię

Serbrniki

Srebrniki

szalały oczy
rozważność pod dywanem
w błękitnym niebie
słońce tańczyło
baśń
czy miłość
pomyślałem sobie
podobnie wzdychałem
błędny rycerz
Dulcynei

szwadrony przyszły
zajmując serce
piękne oczy
w które patrzyłem
kochać
jakże inaczej
twoje imię
miłość
mówiąca
językami świata

ciemna noc
światło zgasło
pot i oddech
odlot
kur zapiał
po raz ostatni
srebrniki
na otarcie

W jednym kieunku


W jednym kierunku

autor: Radzikowski
0.0/5 | 0


jakież trzeba prawdy
by wstrząsnąć światem
wywarzeniem ościężnicy
kiedy anty

marzenie ściętej głowy
bruk kłamstw
lego

ni łom lub młot
nie rozkruszy
droga do edenu
zawsze gorzka

zawiele życzą sobie
na górze
serce i rozsądek
w jednym kierunku


x x x

wieczność
kiedy kosmos
olbrzym wybuchnie
ziemie wchlonie

science fiction
Star trek
cybor
ludzie
mechaniczni

halo ziemia
jestem tuaj
nie dojrzały
do wypraw

mając setki
wcieleń
uprzedzi

acz za spokojne
mając krase zachody

x x x

byc prostym
tyle potrafię
możni świata
im przypięta
brożka

szeregiem gęsi
po swoje
znajc język rodowy

gęba rządzi
z poczwary
monstrum
piękno nie nakarmi
ino sytego
miska w kwiatki
w którą
zupa nie nalana

czwartek, 10 listopada 2022

Żołnierz








autor:

 Radzikowski

0.0
poszedł na wojnę żołnierz
której nie chciał
okopy
mięso armatnie
zasieki

pany balują
owoce morza
wina

kula nie dosięgnie



szeregowca
w każdej chwili

za ojczyznę
którzy pouciekali
jak szczury
lokując w bankach
szwajcarskich
kapitał

kiedy ty żołnierzu
o włos
ktoś obok
z dziurą
w hełmie


x x x

czekałem
spóźniona oś
dwie minuty
do tyłu
gumą


ławka
przystanek
nieopodal znak drogowy


w prawo


które w tę stronę
życiem
krążę z orbitą
niesie mnie
ziemia

księżyc
poświatą lunatykuje
oceany morza
przypływy
odpływy

im szybciej upływa
bardziej z górki
parą ulecę
w kosmos

x x x

stabilność
kulą u nogi
heretyk
powtarzalność

rozumiesz coś z tego
gdyż ja nie
ten sam tryb
felerny materiał

zgrzytnęło
mechanizm nie chodzi
pokój jeden
świata nie
zobaczy

karmiąc ziemię
wypadł z orbity
a ziemia
nadal się kręci

niedziela, 6 listopada 2022

Wolność w sercu

 


6 listopada 2022

Wolność w sercu

nasze decyzje zmieniają
przyszłość
zatem
obalam mity

sam sobie
jesteś panem
niczyim niewolnikiem
gdyż wolność
w twoim sercu
w sercu




kraty
nie odbiorą
ona ptakiem
która poniesie ciebie
do domu

można zniewolić ciało
ale nie duszę i serce
zachowując człowieczeństwo
x x x

mroźne zimy
okiście
uginając gałęzie

mozaiki po szybach
od domu
do domu


koty
przy piecach
psy
w buch
tęgi
nie żartował

biały świat
aż łezka kręci się
w oku
gdzież on

kuligi
radość dzieci
jakby z innej
bajki

na dobranoc
miś uszatek
zając i prosiaczek
do poduszki

niekiedy powracam
po czym
wskakuję
w pendolino
by nie uciekł
chociaż czas ucieka

sobota, 5 listopada 2022

Królowa jesień

 



5 listopada 2022

Królowa jesień

chłodne dni również noce
gęsi przecinają chmury
prądy niosą
wysoko nad miastami

liście opadły z drzew
ścieląc dywany
było barwie
teraz jest inaczej
złysiały korony

królestwo jesieni
jest właśnie takie
w górach
śniegiem postraszy

nie chętny żem
by na chwile wystawić




głowę
wolę siedzieć
przy piecu
wypić czarną kawę
nie słodząc

listopad
królowa przy władzy
na tronie usiadła
pogoniła ptaki

jeszcze nie które
widzę
gęsi jedynki piszą
wyobraźnia poniosła
mnie
a dokąd to ...

Nie od małpy




 

Nie od małpy

jesteśmy  ludźmi
nie zwierzętami
nie małpą żem

pra  pra



zeszli z drzew
w cale nieprawda
aż mnie zalewa
krew

hej wy uczeni
durni
czy mądrzy
z ów sugestiami

mam adidasy
czapkę
i sobie rapuje


z kumplami

nie małpa
nie małpa
bam człowiek
z krwi kości
pra pra pra pra
wnuk Adama

raju nie widziałem
ten z liściem widział
i kusicielka pognana

hej małpy
hej małpy
skoro żeś wy
wraz wszyscy wzięci
uczeni
to pozostańcie nimi
filozofia was nie zmieni

Tylko nie narzekać




 nie nosiłbym teraz 

ciebie

na rękach 

w krzyżu łupie 

kiedyś miałem proste 

plecy 

wysiłek zrobił swoje 


czyniłem dla chleba 

dla spania 

dla spokój ducha 


wciąż leżeć 

wolę nie myśleć

ale też nie poważ siebie 

za pracoholika 


tyle i ile trzeba 

wystarczy 

drobniaki w kieszeniach 

noszę 

nie grymasząc 


w życiu 

jak to w życiu 

raz pod górę 

a raz z górki 


byleby jakiegoś dołu 

nie było

bo wtedy świat się 

wali 


ale zaradny człowiek 

zawsze poradzi sobie 

kowal kowalem 

które gorące 

w kowadło 

młotem