Wolnie bij
serce
czym jest
motorem życia
kodem
uderzeń
nie zadbasz
schodzisz ze sceny
miejsca jest dosyć
zastąpią inni
śmieszny teatrzyk
to ja i ty
aktorów wielu
świat cały
nie przyspieszaj
wolniej bij
zmierzyłem ciśnienie
jest w normie
serce
czym jest
motorem życia
kodem
uderzeń
nie zadbasz
schodzisz ze sceny
miejsca jest dosyć
zastąpią inni
śmieszny teatrzyk
to ja i ty
aktorów wielu
świat cały
nie przyspieszaj
wolniej bij
zmierzyłem ciśnienie
jest w normie
szukam twoich rąk
anioły
to my
czasem jest taka chwila
iż otwieramy swoje serca
tylko dlaczego
taka krótka
że uciekamy
głęboko w siebie
ocean cieni
gdzie nikt nas
nie znajdzie
żadnych ulg
by kogoś wpuścić
na wyłączność
prywatność
dach wspólny
ale
dwie obce osoby
które
już nie rozumieją siebie
NIKIM
kim jesteś
zapytaj siebie
echem
ciemną materią
rzucającą cień
przybyszem
z łona matki
która nosiła
pod sercem
poważnym człowiekiem
śmieszne
jutra nie znasz
Boga nie oszukasz
nikim
w proch się obrócisz
zdrowy dąb
również ma swoją
śmierć
szyby dotykam
jestem bardzo blisko
obracając w szkło
nie da się
za szybą stoisz ty
zjawiskowa
jak zawsze
krzyczę
kocham cię
niestety nie słyszysz
szklana ściana
szklany dach
w którym mieszka
pochmurność
widzę niebo
takie co dzień
przyjrzyj się mnie
mojemu cierpieniu
coś ze mną zrób
bym nie przepadł tu
noce przepadają
również dnie
słońce spada
ciągnie szarość tą
a ja tutaj
w szklanym kwadracie
wydostać się nie mogę
po prostu jestem ćmą
wszak obecnie ludzie winni
w środku koła tańczysz
gra orkiestra
zimne lody
jakbyś był na Titanicu
nie do śmiechu było im
jak i również tobie
oni martwi a tyś nie
w lodowatym grobie
rozpędzone wszystko
gdzieś
maruderów nie zabiera
nie zatrzymasz osi czasu
nie ma marudera
ZMIERZCH
czekanie
bezsenność
noc długa
a dzień jeszcze dłuższy
wtedy zrozumiałem
czym jest kochanie
kwiaty
jakie lubi
powinienem wiedzieć
niestety zgaduję
kawaler niewyłysiały
to ja
szron na głowie
dominuje
powiadają
moda jest na takich
marne pocieszenie
pewno włosy wypadają
gdyż zostają na grzebieniu
w powijakach jest
mój zmierzch
obym serdecznie jutro
przywitał
nie jestem biegły
mędrcy tegoż świata
jedno życie
z drugim los splata
dróg wiele
człowiek tylko jeden
a do tego jeszcze
grzechów siedem
w kotle bałagan
osady na dnie
to są najgorsi
mogli zmienić cię
czyste powiadasz
inaczej ktoś odbiera
zdaje się wielki
a mały umiera
ponieważ na górze
święci to wiedzą
który warty nieba
dusze przerzedzą
NAIWNOŚĆ
zawsze z tobą
kłamstwa stale
po co kwiaty
czyniąc niegrzecznie
czy zawsze kobieta
powinna wybaczać
wybaczenie
nie takie proste
wraca nocą
ona subiektywna
w wielu sprawach
rozmowa konieczna
denerwujące róże
koloru czerwonego
naiwna jeśli przyjmie
garścią piachu tym jestem
miotącym po pustyni
burza szaleje
popycha wciąż
formując nową wydmę
dromadery deptają mnie
Beduini szlakiem jednym
a ja gonię
przez palce przepuszczony
tyle jest warte moje życie
żeby jakieś słońce
łagodny wiatr
nie przez pustynię gnać
horyzont jeden
piach tylko piach
na którym niestanie
mój dom
za szybami świat szeroki
pokuszenie w tobie
mama chciała zatrzymać cię
ale nie posłuchałaś
inne życie
niewiejski dom
miniaturka drapacza chmur
nawet nocą miasto tętni
zawsze pałęta się ktoś
dziewczyno uważaj
to świat który kąsa
przebieglejszy od ciebie
miliony głów
miliardy słów
oby nie deja vu
w moim ogrodzie
zadosyć słońca
deszczu dawno nie było
za rzeką odra
burzowe chmury
a tutaj nie pokropiło
z lata na lato
jest coraz gorzej
z rzeki poziom ubywa
poznaję tylko jesień
gdzie pierwszy śnieg
który z nieba
nie spada
myślałem że święte
anioły
gubią pióra białe
a to tylko płatki śnieżne
tające w moich rękach
BATUTA
jakże tak
dlaczego nie zatrzymasz się
zieleń barwisz
odzierając z pierwotności
w polach
nic nie znajdę
tylko ściernisko
niedojrzałą kukurydzę
żerujące dziki
jaskółko powitalna
czas tobie
zabierzesz skwarną
porę
nie bądź złośliwa
czy to już
ale szybko
nadal słyszę Vivaldiego
tylko kto dyryguje
batutą
Data dodania | 2022-08-20 00:34 |
Kategoria | Różne |
Autor | gabriel123 |
19 sierpnia 2022
na dolinę
góra rzuca cień
nie wyjdziesz z cienia
nie próbując
po burzy tęcza
przeszedł
ostatni deszcz
złóż parasol
i krocz
dałeś światło
jutro będzie lepiej
wstała nadzieja
nie idąc spać
nieostatnia
gdyż coś w tobie jest
może odkryjesz sam
widzą w tobie
czego nie widzisz
ty
jak blisko
do człowieka
który ceni cię
od teraz
taki bądź
ujawniłeś się
w cieniu być
w nim tylko jest
nikt
nie żałuj róż
kiedy jest ona
kwiaty przemówią
za ciebie
troskliwa dusza
jak przybyły anioł
nie szuka pocieszania
tylko miłości
nikt nie opanuje
zwariować można
wdzierając się
w serce
nie żałuj
jedenastu róż
przecież jest
twoim skarbem
utkwiła mi
piosenka takowa
' upływa szybko życie'
szkolne lata
ostatni dzwonek
pożegnanie z klasą
gdzie zapodziali się
chłopcy i dziewczęta
nawet nie wiem jak żyją
więzi zerwane
jeszcze paru widuję
inni w dalekim świecie
gdzie są herosi
mówią mężatki
i tacy do przytulania
dzielni rycerscy
że w ogień by poszli
Zbyszkowie z Bogdańca
nie ma nie nie ma
Rinn by zaśpiewała
gdzie są chłopy
no gdzie
tylko tacy
niestanowczy
na drodze krzyż stanął
wielkie poruszenie
postawił anioł
skrzydła prostując
on jest twój
od teraz nosić będziesz
łopocząc skrzydłami
odleciał
ledwo dźwignąłem
taki ciężki
wyboistą drogą
moje życie
powrócę
przyrzekł mi
w duszę zagląda
w serce
rozbraja
wyjaśnić
nie potrafię
zagadką
miłość
co para
to inna
snucie
marzyć
szczęście
pasujmy
do siebie
zostanę
pięknie kochaj
moje życzenie
Gabriel»
ach życie
kroku nie(zrobisz)kiedy ptaki zamilkną
pewno noc nadejdzie
nie(wiosną) moja miła
ponieważ panoszy się
wszędzie
jak widzisz
jeszcze lato
jesień nie(dokazuje)
dzieci nie(idą)
do szkół
w powietrzu
gorąc czuję
kasztany pospadają
z borów żołędzie
z liści barwne dywany
mnóstwo dnia ubędzie
długie wieczory przyjdą
nie(miłe) chłodne dni
wtedy herbata z miodem
dobrze zrobi mi
w zakrzywionym lustrze
na opak
nie chcąc znać prawdy
uciekasz w siebie
głęboko schowana
gdzie świat nie(znajdzie)
resztek ciebie
czy dobry moment
by wyjść
kiedykolwiek nastanie
lustro weneckie
i ty
ugrzęzło przemijanie
z czymkolwiek
zmierzę się
nie(ujawnię)
iż jestem słaby
nóg nie(ugnę)
ręce nie(opadną)
moja mała wojna
ja i myśl sieczna
na przekór
nie(wolno)
okazywać słabości
tym bardziej kochając
kochanie
winno posiadać
moc w sobie
inaczej
nie(przetrwa)
mogę stracić ciebie
nic nie(robiąc)
uczucia będą platoniczne
kiedy odejdziesz
miłość to karma
umysłu i serca
dawczyni
nadziej jutra
kochasz
i chcesz być kochany
a do tego
musi być dwojga
wiem co jest
dostrzegłem miłość
w twoich oczach
szaleństwo
kochać
nie(wiem)jak będzie
jawą być z tobą
wielka nie(wiadoma)
uskrzydla mnie
kroczmy
uczucia złote
zmysły postradane
nie(obecna) normalność
oto czym jest kochanie
zwariowałem
oczywiście
zrywy szaleńca
kto kocha
ten z rozumnie
GDZIE ÓW ŚWIAT
młodsza od kosmosu
nasza planeta
życie w powijakach
wszechświat już był
radziła sobie
bez nas
bez ludzi
teraz
niestety
człowiek zatruwa
coś rzuciłeś
zamiast do kosza
w około bałagan
w domu ład
panem u siebie
świrem za płotem
nie(zgoda)
jakże tak
wieki przetrwa
być może nie
wielki grzyb
przepowiednia
spełni się
unicestwienie
gwiezdny pył
gdzie ów świat
który był
ZDRADA
ulotności
nie(zobaczysz)
myślisz sobie
taki będę zawsze
nigdy słaby
jak długo
cieszyć będą
twoje widoki
może kiedyś
rozejrzę się
za młodszymi
zdrada
zawsze była
wszechobecna
może mi wybaczysz
lub każesz wyjść
kto nie(potrafi)
wybaczyć
ten jest słaby
ale zdrada
to zdrada
to tak
jakby napluć
w twarz
skrzydlata miłość
od anioła
z boku przygląda się
tobie
sam nie jesteś
zrozum wreszcie
chociaż nie(widoczny)
zawsze obecny
co może dać człowiek
nie tyle co anioł twój
miłość człowiecza
też dobra
o ile właściwy człowiek
żywoty zmącone
podane
języki poplątane
przed sobą
masz kawał świata
nie(starczy) przejść pieszo
lata
ale anioł wie
gdzie popchnąć
ciebie
żołnierze moi
w mej głowie
dobądźcie szable
siekajcie
grzechy wszystkie
bluźnierstwa
duszę zarazem
o czyście
aniołowie skrzydlate
powierzcie
modlitwę do nieba
pierw nastawcie
uszów
gdyż moja szabla
siecze
Bałwochwalstwo
gniewem
ja czynię
dla siebie i Pana
szeregi modlitw
ku niebu
szczerych
i od serca
wszyscy mamy demony
czas zepsuć ucztę
dranie polują
któren wierzy
zachowa
czeluści nie(wezmą)
zwinął się
był nie(dobrym) człowiekiem
schowany za figurą
wraz z demonami
nie(wątpię)
teraz w dziewięciu kręgach
Wirgiliusz prowadza
oby w nie(najgorszym)
skończył
zdrajcy rodzin ojczyzny
Brutus który pchną Cezara
Judasz
grzechy naj (cięższe)
jeśli masz koszmary
otwórz oczy
powróć do świat
lizną wiatr mury
kropla rozbija skałę
trwałość
jakże krucha
pustynna wydma
zmieniła kształt
moje życie
nie(pobłogosławione)
niebo daleko
piekło
w obcej skórze
głowa pęka
przyczajony wróg
uśmiech ironiczny
by złamać
w pół
kto jest
kim
on
czy ja
nie(poznaję)
siebie
są takie ćmy
które mają trupie główki
jak każde lecą do światła
spotkasz
wróżą nie(szczęście)
zabobon
jeszcze nie (odszedłeś)
życia tyle
ile kot napłakał
każdym biciem serca
okradane
jesteś zaprogramowany
spadkobiercą
po matce i ojcu
głową w mur
twardy dynio głowy
twoje Jerycho
gdzie trąby Jerychońskie
nie(trąbią)
sam na siebie zdany
nie krzyczysz
eureka
wyskakując z wanny
Data dodania | 2022-08-12 21:47 |
Kategoria | Różne |
Autor | gabriel123 |
bogowie kochajcie
ale oni odeszli
tytani już nie walczą
pozostaliśmy my
ze swoją wiarą
tylko kto kocha
jak bliźniego swego
nastawcie uszów
w szumach liści
w wietrze
któren po polach
gna
o co proszę
przecież daremnie
świat światem
nowy dzień zawsze
Data dodania | |
Kategoria | |
Autor |
jaskółek nie(wyglądam)
ponieważ odlecąnie(rzuciłem) kości
kart nie(rozdałem)
ale mimo tego
nie(oszalałem)
życie święte
niebu jest dane
ma ścieżka inna
inaczej pisane
ludziska patrzcie
ran nie(dojrzycie)
efekt motyla
w centrum moje życie
awers
rewers
moneta rzucona
orzeł
czy resztka
która lepsza strona
na górze wiedzą
czeluści czekają
dobry czy zły
na ziemi też poznają
bo człowiek jak
świnia
do koryta się pcha
aż w końcu
zamknie oczy
i tyle z tego ma
szukam twoich ramion
zapodziawszy
gdzie jesteś
w snach
nie(wystarczy) mi
głowa boli
porażony tobą
wyślizgnęłaś się
cierpię
pewno przejdzie
na górze milczą
nie(zadaję) pytań
zawracanie głowy
jedno lato minie
może dwa
nie(miarkuję)
iż całe życie
SYZYFOWE
romantyczna iskierka
tyś tutaj
patrzymy w gwiazdy
jest fajnie
będąc dzieckiem
nie(znosiłem) nocy
duchów
truposzy
tym podobne
wielka góra
Syzyf
wielki głaz
wtacza
kradnąc bożka
śmierci
pomyślał
iż o nim zapomną
praca
heroizm
a moglibyśmy
być bardziej szczęśliwi
rozstaje
tęsknoty
pisane nam
portfel rządzi
brak miłości
ziemia odzierana
góra łapczywa
mrówcze tempo
dwa kwadranse
w osiem godzin
tyle jesteś wart
wypłatę
bez dodatku
marność
kiedy ceny
w górę
inflacja
bo ktoś zrzuca
bomby
marna polityka
myślą po swojemu
szczekające psy
na siebie
mnie się marzy kraj
wszystkim porównemu
biało czerwona flaga
na którą z dumą bym
patrzył
sprawiedliwe sądy
dla wszystkich
oszustów jest wielu
których stać
na wszystko
a tyś
pytam
kim jesteś
nie(zaglądnę)
w duszę
ponieważ nie(widoczna)
ale przyjdzie czas
Bóg rozstrzygnie
pogna do lucyfera
z którym więź zerwał