Kwatera
po lewej
księżyc
na zakręcie
cykl życia
w zamęcie
księżyc
słońce
tak w koło
perpetuum mobile
bijąc się
w czoło
młyn
kierat
jak to woli
aż mocno
kręgosłup zaboli
cóż
życie
krew w żyłach płynie
ciasna kwatera
i zgnije
po lewej
księżyc
na zakręcie
cykl życia
w zamęcie
księżyc
słońce
tak w koło
perpetuum mobile
bijąc się
w czoło
młyn
kierat
jak to woli
aż mocno
kręgosłup zaboli
cóż
życie
krew w żyłach płynie
ciasna kwatera
i zgnije
łyżeczka cukru
kawa posłodzona
lubię gorzką
ciasteczka
podajcie
cukiernia
opodal
rzut kamieniem
próchnica pożera
zębów nie cenię
blend-a-med
zbędna
szczoteczka
nie(potrzebna)
a panie
jak koniu
w zęby zaglądają
powrócę z ameryki
machnę zielonymi
kupię gablotę
z klamkami złotymi
postawię
jak golec
na ściernisku
Las Vegas
żadne San francisco
zieleń poszła spać
również
ptaki
pies działka
ktoś idzie
postać widzę
w mroku
gwiazd nie ma
niebo przytuliły
chmury
poszedł sobie
nie(byłaś)
ty
doskwiera
ale jestem obecny
skacząc po kanałach
telefon
dawno milczy
nie(oczekuję)
schyłkiem lata
jesień nie(zdziwiona)
która potrząśnie
liście pospadają
będzie ponuro
nie(lubię)
jesieni
w gołębniku
tylko gołębie
czy lubisz aleję
chłodną
i z liśćmi
psu na budę
głowy zawracanie
mnie lubować
latem bikini
które nosisz
kochanie
ależ
przemija
wielka szkoda
w owalu
ciebie zobaczę
póki co
cieszy
nie(schyłek)
bo upał
zapowiadają
nie(wróci)
które było
liście pospadały
jesieni każdej
ptaki odleciały
portret w głowie
taką zapamiętałem
którą
przytulałem
nowe nadejdą
niestety
bez niej
kolejne pospadają
ile jesieni
tęsknoty
we mnie
i brak
ucałowań
ona
nie
ona
nie(ciekawi)
zacnie
nie(przytulę)
przepadła
bez kresu
tylko
jej portret
w tytule
tyle krzywd
wszechświat na ziemi
czarna dziura
chłonąca zło
nie(najedzona)
barbarzyńska
dzieło
człowieka
od zarania
diabeł macza
palce
jakiś
tyran być
musi
powiewa
od wschodu
sowieta
nie(przepadł)
przypomniał
światu
o sobie
nie myszy
pod miotłami
radę damy
od gór
aż do morza
wschodni
wiatr pognamy
w skarpetkach
pójdą
w bezdroża ...
sfrustrowany życiem
odpowiedzi szukam
dociekam
dziury
w całości
gdzie zawiodę
na sercu ciężko
bo jak żyć
bez miłości
spadają gromy
burze
nie(przeszły)
chmury wiszą
nad głową
czy wiatr rozwieje
myślę pozytywnie
za Pana Boga
namową
święty krzyż
ostatecznością
którego
duchem
miłuje
nie chcę
niczego
tylko
święty spokój
dlatego
przywołuje
a one
jak czarne ptaki
które by zakrakały
złośliwe
burzliwe
odejdzie
bom jam
człowieczek
z prochu
powstały
prawość
Temida
dni upłynęły
serce tęskni
rozwala
od środka
bezczelna miłość
skalała
dając psikusa
dziw
iż tęsknię
do bezczelności
a może
jestem podobny
wart
na plucia
twarz
oj bezczelna
nadal jestem
bezczelnie
zakochany
nie mogę ciebie
prosić
o to
gdyż masz
dom
i dzieci
a nie chcę
wchodzić
w pardę
znalazłaś
przyzwoitego
faceta
ale
czy to jest
miłość
raczej
nie dowiem się
ponoć
które
kochane
daje owoce
jak jabłoń
pragnąc wiosny
kwiat
zapyli
i latem
dojrzeją
niech
dorastają
szczęśliwie
i tutaj
nie z bezczelnością
nie twój
na zawsze
ponoć
kolory łagodzą
samopoczucie
zatem
przemalowałem
wszystkie pokoje
w kuchni
największy ruch
zaś stół jest
naj(ważniejszy)
nie(uszczęśliwią)
puste krzesła
na których
nikt nie(siada)
sypialnia
noc
w spójnie
dają szczęście
o ile
masz z kim sypiać
rozbity człowiek
będąc samotny
gada sam do siebie
i różne myśli
chodzą po głowie
nie widzę światła
nikt na mnie
nie(czeka)
mam dół
porażka
spotkał
anioł
anioła
dogadać
nie(dogadawszy)
spór
o duszę
stanowiąc
a diabeł
szczęśliwie
patrzy
trzeci korzysta
czyż
NIE
prawda niestety
znana
kto duszę weżnie
może diabłu
przyznana
czwarty
wtrąciwszy
sam Piotr
z nieba
o ile
nie(skalana)
świętoszków
w niebie potrzeba
jak Bóg wszystkich
pomieści
do skończenia
świata
a aniołowie
wsporze
tak człek przeżył
swoje lata
nie(ważne)
kim jesteś
pionek
również
daje szacha
wysoce
gdzieś w powietrzu
z wysokiego pułapu
traf
dobry
i spadasz
ceń
nie tylko siebie
a dobroć
okażą
zdziwienie
to ludzka rzecz
naturalność
wnętrze człowieka
za maską
nie jest człowieczeństwem
jak łatwo
człowieka
odczłowieczyć
żyjąc w dziczy
WIEDZĄC
dobra kobieto
kiedy
znudzony będę
tobą
to nie miłość
prawa
kończąc
na pościeli
pozywam
kochanie
zmarszczona
skóra
podeszłość
i serca
do siebie
jakby inaczej
czynię
miłością
słaby człowiek
nigdy nie będzie
wiedząc
iż kochany
CIASNOTA
piękne niebo
nad głową
cuda w moim
sercu
myśl
chcą być wolne
ujrzeć świat
prawdziwy
wpuszczę światło
w siebie
uchylę furtkę
dla ukochanej
będziemy żyć
długo i szczęśliwie
że święci
pozazdroszczą
nasze kochanie
będzie inne
takie nie(codzienne)
nie(skończoność)
dwa ciała
w jednym
ciasnota
szczęściem spójnym
ucieleśnij duszę
która opuściła skorupę
oddaj ukochaną
mnie smutno
gdyż odeszła
starcem jestem
pochylony nad grobem (
guzik warty
kiedy jej nie ma
serce wyrwane
wielka dziura
w kosmosie
tego nie(poczujesz)
przecież jesteś
młody
lata miną
wtedy się dowiesz
co znaczy
stracić ukochaną
żyjąc z nią długo
tuż
za granicą
gruzy
mord
gwałcone
kobiety
kiedy tutaj
błogi nie(pokój)
bo tyle
cukier kosztuje
człowieku
uszanuj
nie(swoje)
zostaw
w spokoju
płot
po prostu
bądź człowiekiem
uczyń
chociaż raz
w tył
zwrot
ale
ty pędzisz
i pędzisz
kręgosłup
nie pękną
jeszcze
chyba że
ziemia przytuli
na którą
spadną
deszcze
wtedy
chwasty wyrosną
niczym
kurhan
zapomniany
jakby
dawno temu
chociaż
wkrótce
pochowany
czy prosiłem
o życie
embrion
cały ja
urodzony
z wyrokiem śmierci
zamknę oczy
na zawsze
póki co
w niedostatku
czarna gwiazda
nad głową
być szczęściarzem
urodzony
pod lepszą
zazdrościć
przekleństwo
miłości ogrom
w świecie
moja
zapodziana
ukryta
w skarbnicy
książek
niedokończona
przez autora
weny brakło
czmychnęła
w litery
zakurzone
blask
odkurzenie
koniecznie
bo moje
serce
zranione
gdzie jestem
na ziemi
tej ziemi
gwiazdy
za gwiazdami
Bóg
poczeka
anioł cierpliwy
na rozkaz
przepraszam
jestem
tylko człowiekiem
zawiedziony
wybaczam
idzie
jak po bruździe
nie narzekam
mają gorzej
zaś mnie
ręce nieodtrącone
którymi
mogę coś zrobić
Posiadając zły kod
nic nie zrobisz
haker
odpada
życie
nie pajęczyną
sieci
w świecie
Laptopów
i komórek
twoje DNA
matka
ojciec
które dziedziczysz
cóż
choroby spadają
czyniąc słabym
pomimo
żyć trzeba
każda chwila
ulotna
jakże cenna
dla siebie
dla kogoś
dla kochania
dłużej
pozostań
jeśli pójdę
do nieba
na co liczyć
mogę
dostając skrzydła
anioła uczynią
następny
w chórze
anielskim
czy Bogu
nie za mało
dość porozrzucanych
po świecie
tułacze
stróże skrzydlate
upatrują
dzecie
drobniutkie
rączki
oczęta pokorne
które matka
miłuje
więc
myślę
i myślę
co z tą miłością
czy kiedyś
okaże
wdzięczność
Jeśli miłość
serca najprawdziwsze
szukając
wpadliście
na siebie
przypadek
lub
NIE
chybiłem
palec Boży
choćby
pokręcone
ale przecież
wystawieni
na próby
mężniejemy
tknąwszy
nie tylko
kobiecość
wszystko
i wszystkim
które na ziemi
wtedy
zwiemy
szczęściem
ptaki budzą
kwiaty
swą codzienność
obnażają
kochające serca
zbliżone
kochają
mówisz o miłości
jest wobec
i wszędzie
napraw człowieka
lepszym będzie
celując
w serce
kamień
skruszeje
uczyni
ludzkim
wątpliwości
rozwieje
skreślać
nie przekreślaj
glina podobna
kochać
nie oszaleć
głowa chłodna
mówisz o miłości
skruszony wariuje
być
czy nie być
kamieniem
gdy coś poczuje
językiem Szekspira
by nie próżna
mowa
jakże daleko
pokręcona droga
he language of Shakespeare
not to be vain
speech
how far
twisted road
Kroczcie | |
kochaj jak gwiazdy niebo póki serce bije niech młotem walcz o miłość co dziś na zawsze nie solą w oku tyś on ścieżką jedną kroczcie |
kalejdoskop
obrazy
demencja
moje życie
tyle zapamiętam
umrzeć młodo
nie chcę
do aniołów
nie teraz
Piotrze
poczekaj
pełną parą
swawola
sielanka
kochanie
nie myląc
z pokochaniem
więcej można
proszę
Panie Boże
przymknij oczy
mogło być pięknie
krótkowzroczność
wzięła górę
klocki lego
domek z kart
runął
chwila
wiele
i nicość
przepadło
trzymane
w garści
czart
wykręcił rękę
motyle odfrunęły
z dłoni
i z serca
teraz
między wami
przepaść
skoczyć
nie skoczysz
bo życie
ty na zachód
mnie na wschód
na bezdrożu
rozejść nam
zmęczeni sobą
rozstania czas
nie pasujemy
do siebie
psucie krwi
w strzępach
tych
bądźmy zgodni
w chwili tej
zapamiętam
czy to ważne
kiedy minie
tysiąc dni
piękne jutra
wschody
zachody
noce z tobą
oddycham
sekundą
wchłaniam
wszystko
niczego
na potem
teraz
ważniejsze
nie przegapić
żyć
nie żałować
po to
jesteśmy
wiatr zaniesie
do ciebieod dawna w głowie
siedzi
król bez tronu
podwładnych
niema
dwór pusty
nie uroiłem
sobie
ty istniejesz
nie zabiorę
ciebie
w chmury
księżniczko