Krzyż
na drodze krzyż stanął
wielkie poruszenie
postawił anioł
skrzydła prostując
on jest twój
od teraz nosić będziesz
łopocząc skrzydłami
odleciał
ledwo dźwignąłem
taki ciężki
wyboistą drogą
moje życie
powrócę
przyrzekł mi
na drodze krzyż stanął
wielkie poruszenie
postawił anioł
skrzydła prostując
on jest twój
od teraz nosić będziesz
łopocząc skrzydłami
odleciał
ledwo dźwignąłem
taki ciężki
wyboistą drogą
moje życie
powrócę
przyrzekł mi
w duszę zagląda
w serce
rozbraja
wyjaśnić
nie potrafię
zagadką
miłość
co para
to inna
snucie
marzyć
szczęście
pasujmy
do siebie
zostanę
pięknie kochaj
moje życzenie
Gabriel»
ach życie
kroku nie(zrobisz)kiedy ptaki zamilkną
pewno noc nadejdzie
nie(wiosną) moja miła
ponieważ panoszy się
wszędzie
jak widzisz
jeszcze lato
jesień nie(dokazuje)
dzieci nie(idą)
do szkół
w powietrzu
gorąc czuję
kasztany pospadają
z borów żołędzie
z liści barwne dywany
mnóstwo dnia ubędzie
długie wieczory przyjdą
nie(miłe) chłodne dni
wtedy herbata z miodem
dobrze zrobi mi
w zakrzywionym lustrze
na opak
nie chcąc znać prawdy
uciekasz w siebie
głęboko schowana
gdzie świat nie(znajdzie)
resztek ciebie
czy dobry moment
by wyjść
kiedykolwiek nastanie
lustro weneckie
i ty
ugrzęzło przemijanie
z czymkolwiek
zmierzę się
nie(ujawnię)
iż jestem słaby
nóg nie(ugnę)
ręce nie(opadną)
moja mała wojna
ja i myśl sieczna
na przekór
nie(wolno)
okazywać słabości
tym bardziej kochając
kochanie
winno posiadać
moc w sobie
inaczej
nie(przetrwa)
mogę stracić ciebie
nic nie(robiąc)
uczucia będą platoniczne
kiedy odejdziesz
miłość to karma
umysłu i serca
dawczyni
nadziej jutra
kochasz
i chcesz być kochany
a do tego
musi być dwojga
wiem co jest
dostrzegłem miłość
w twoich oczach
szaleństwo
kochać
nie(wiem)jak będzie
jawą być z tobą
wielka nie(wiadoma)
uskrzydla mnie
kroczmy
uczucia złote
zmysły postradane
nie(obecna) normalność
oto czym jest kochanie
zwariowałem
oczywiście
zrywy szaleńca
kto kocha
ten z rozumnie
GDZIE ÓW ŚWIAT
młodsza od kosmosu
nasza planeta
życie w powijakach
wszechświat już był
radziła sobie
bez nas
bez ludzi
teraz
niestety
człowiek zatruwa
coś rzuciłeś
zamiast do kosza
w około bałagan
w domu ład
panem u siebie
świrem za płotem
nie(zgoda)
jakże tak
wieki przetrwa
być może nie
wielki grzyb
przepowiednia
spełni się
unicestwienie
gwiezdny pył
gdzie ów świat
który był
ZDRADA
ulotności
nie(zobaczysz)
myślisz sobie
taki będę zawsze
nigdy słaby
jak długo
cieszyć będą
twoje widoki
może kiedyś
rozejrzę się
za młodszymi
zdrada
zawsze była
wszechobecna
może mi wybaczysz
lub każesz wyjść
kto nie(potrafi)
wybaczyć
ten jest słaby
ale zdrada
to zdrada
to tak
jakby napluć
w twarz
skrzydlata miłość
od anioła
z boku przygląda się
tobie
sam nie jesteś
zrozum wreszcie
chociaż nie(widoczny)
zawsze obecny
co może dać człowiek
nie tyle co anioł twój
miłość człowiecza
też dobra
o ile właściwy człowiek
żywoty zmącone
podane
języki poplątane
przed sobą
masz kawał świata
nie(starczy) przejść pieszo
lata
ale anioł wie
gdzie popchnąć
ciebie
żołnierze moi
w mej głowie
dobądźcie szable
siekajcie
grzechy wszystkie
bluźnierstwa
duszę zarazem
o czyście
aniołowie skrzydlate
powierzcie
modlitwę do nieba
pierw nastawcie
uszów
gdyż moja szabla
siecze
Bałwochwalstwo
gniewem
ja czynię
dla siebie i Pana
szeregi modlitw
ku niebu
szczerych
i od serca
wszyscy mamy demony
czas zepsuć ucztę
dranie polują
któren wierzy
zachowa
czeluści nie(wezmą)
zwinął się
był nie(dobrym) człowiekiem
schowany za figurą
wraz z demonami
nie(wątpię)
teraz w dziewięciu kręgach
Wirgiliusz prowadza
oby w nie(najgorszym)
skończył
zdrajcy rodzin ojczyzny
Brutus który pchną Cezara
Judasz
grzechy naj (cięższe)
jeśli masz koszmary
otwórz oczy
powróć do świat
lizną wiatr mury
kropla rozbija skałę
trwałość
jakże krucha
pustynna wydma
zmieniła kształt
moje życie
nie(pobłogosławione)
niebo daleko
piekło
w obcej skórze
głowa pęka
przyczajony wróg
uśmiech ironiczny
by złamać
w pół
kto jest
kim
on
czy ja
nie(poznaję)
siebie
są takie ćmy
które mają trupie główki
jak każde lecą do światła
spotkasz
wróżą nie(szczęście)
zabobon
jeszcze nie (odszedłeś)
życia tyle
ile kot napłakał
każdym biciem serca
okradane
jesteś zaprogramowany
spadkobiercą
po matce i ojcu
głową w mur
twardy dynio głowy
twoje Jerycho
gdzie trąby Jerychońskie
nie(trąbią)
sam na siebie zdany
nie krzyczysz
eureka
wyskakując z wanny
Data dodania | 2022-08-12 21:47 |
Kategoria | Różne |
Autor | gabriel123 |
bogowie kochajcie
ale oni odeszli
tytani już nie walczą
pozostaliśmy my
ze swoją wiarą
tylko kto kocha
jak bliźniego swego
nastawcie uszów
w szumach liści
w wietrze
któren po polach
gna
o co proszę
przecież daremnie
świat światem
nowy dzień zawsze
Data dodania | |
Kategoria | |
Autor |
jaskółek nie(wyglądam)
ponieważ odlecąnie(rzuciłem) kości
kart nie(rozdałem)
ale mimo tego
nie(oszalałem)
życie święte
niebu jest dane
ma ścieżka inna
inaczej pisane
ludziska patrzcie
ran nie(dojrzycie)
efekt motyla
w centrum moje życie
awers
rewers
moneta rzucona
orzeł
czy resztka
która lepsza strona
na górze wiedzą
czeluści czekają
dobry czy zły
na ziemi też poznają
bo człowiek jak
świnia
do koryta się pcha
aż w końcu
zamknie oczy
i tyle z tego ma
szukam twoich ramion
zapodziawszy
gdzie jesteś
w snach
nie(wystarczy) mi
głowa boli
porażony tobą
wyślizgnęłaś się
cierpię
pewno przejdzie
na górze milczą
nie(zadaję) pytań
zawracanie głowy
jedno lato minie
może dwa
nie(miarkuję)
iż całe życie
SYZYFOWE
romantyczna iskierka
tyś tutaj
patrzymy w gwiazdy
jest fajnie
będąc dzieckiem
nie(znosiłem) nocy
duchów
truposzy
tym podobne
wielka góra
Syzyf
wielki głaz
wtacza
kradnąc bożka
śmierci
pomyślał
iż o nim zapomną
praca
heroizm
a moglibyśmy
być bardziej szczęśliwi
rozstaje
tęsknoty
pisane nam
portfel rządzi
brak miłości
ziemia odzierana
góra łapczywa
mrówcze tempo
dwa kwadranse
w osiem godzin
tyle jesteś wart
wypłatę
bez dodatku
marność
kiedy ceny
w górę
inflacja
bo ktoś zrzuca
bomby
marna polityka
myślą po swojemu
szczekające psy
na siebie
mnie się marzy kraj
wszystkim porównemu
biało czerwona flaga
na którą z dumą bym
patrzył
sprawiedliwe sądy
dla wszystkich
oszustów jest wielu
których stać
na wszystko
a tyś
pytam
kim jesteś
nie(zaglądnę)
w duszę
ponieważ nie(widoczna)
ale przyjdzie czas
Bóg rozstrzygnie
pogna do lucyfera
z którym więź zerwał
sprzymierzyć
cud nie cud
marzyć ino
dotknąć mógł
rozglądając
znajdę tam
poślę serce
które mam
szadź opadnie
ujrzę kwiat
pokocham silnie
tak
z przyjemnością
fale brać
płynąć razem
wiatr chce pchać
to jest życie
przyłącz się
może ślepy
kto to wie
pewno czart
losu fart
ile człowiek
tyle wart
POZWÓL ZAPAMIĘTAĆ
na pobocza
nikt nie(zerka)
nie(masz)
głosu
nie(poszanują)
zatem
warto wyjść
i krzyknąć
jestem
masz jeden dar
bardzo cenny
siebie
więc wglądnij
pozwól czasem
być przezroczystym
ceną życia
zapamiętać
CZY ZNALEZIONO PRAWDĘ
obłoki tańczą
płynąc
anioły niosą
twój ugrzęznął
pomóż
skrzydła rozprostować
czerwień
słońce narzeka
zachodzi
zawiedzione
tym
iż kiedyś było Bogiem
rytuał
serce z człowieka
daremne zabijanie
Bogowie
również pozabijani
grzebiąc w kościach
nie(zawsze warto)
szukać prawdy
lizną wiatr mury
kropla rozbija skałę
trwałość
jakże krucha
pustynna wydma
zmieniła kształt
moje życie
nie(pobłogosławione)
niebo daleko
piekło
w obcej skórze
głowa pęka
przyczajony wróg
uśmiech ironiczny
by złamać
w pół
kto jest
kim
on
czy ja
nie(poznaję)
siebie
są takie ćmy
które mają trupie główki
jak każde lecą do światła
spotkasz
wróża nie(szczęście)
zabobon
jeszcze nie (odszedłeś)
życia tyle
ile kot napłakał
każdym biciem serca
okradane
jesteś zaprogramowany
spadkobiercą
po matce i ojcu
głową w mur
twardy dynio głowy
twoje Jerycho
gdzie trąby Jerychońskie
nie(trąbią)
sam na siebie zdany
nie krzyczysz
eureka
wyskakując z wanny
w życiu nie(wybredzać)
nie patrzeć w puste ściany
każdy wiek dobry
samotność
robakiem
toczącym od środka
zatem
głowa do góry
wiatr w żagle
na głębokie wody
weź kogoś za rękę
bo miłość
jakby inaczej
nie(tylko)
przygodą
niech poniosą nogi
wszelkie marność
mniej za sobą
piękne pejzaże
i ona
towarzyszka
twojego życia
błogich dni
jak najwięcej
niebo na ziemi
bo kto wie
czy zaświaty
istnieją
deklarując
kochanie
jest pięknem
którego
z ziemskim
nie(porównasz)
GDZIE ŻYWY LAS
kobieta z dzieckiem
na ławeczce
biały parasol nad głową
z góry doskwiera słońce
normalne
pełnia lata
betonowy las
garść zieleni
chodniki
psie odchody
pan nie(posprząta)
cywilizacja
jarzębina czerwona
zmieszana
z drzewostanem
z rynku gonią
moczymordy
smerfne gęby
od dykty
rozglądać się
po co
dla nosa
i oczów
nie(miłe)
pomknę
z skąd przybyłem
gdzie żywy las
i skaczące zające
po lewej
księżyc
na zakręcie
cykl życia
w zamęcie
księżyc
słońce
tak w koło
perpetuum mobile
bijąc się
w czoło
młyn
kierat
jak to woli
aż mocno
kręgosłup zaboli
cóż
życie
krew w żyłach płynie
ciasna kwatera
i zgnije
łyżeczka cukru
kawa posłodzona
lubię gorzką
ciasteczka
podajcie
cukiernia
opodal
rzut kamieniem
próchnica pożera
zębów nie cenię
blend-a-med
zbędna
szczoteczka
nie(potrzebna)
a panie
jak koniu
w zęby zaglądają
powrócę z ameryki
machnę zielonymi
kupię gablotę
z klamkami złotymi
postawię
jak golec
na ściernisku
Las Vegas
żadne San francisco
zieleń poszła spać
również
ptaki
pies działka
ktoś idzie
postać widzę
w mroku
gwiazd nie ma
niebo przytuliły
chmury
poszedł sobie
nie(byłaś)
ty
doskwiera
ale jestem obecny
skacząc po kanałach
telefon
dawno milczy
nie(oczekuję)
schyłkiem lata
jesień nie(zdziwiona)
która potrząśnie
liście pospadają
będzie ponuro
nie(lubię)
jesieni
w gołębniku
tylko gołębie
czy lubisz aleję
chłodną
i z liśćmi
psu na budę
głowy zawracanie
mnie lubować
latem bikini
które nosisz
kochanie
ależ
przemija
wielka szkoda
w owalu
ciebie zobaczę
póki co
cieszy
nie(schyłek)
bo upał
zapowiadają
nie(wróci)
które było
liście pospadały
jesieni każdej
ptaki odleciały
portret w głowie
taką zapamiętałem
którą
przytulałem
nowe nadejdą
niestety
bez niej
kolejne pospadają
ile jesieni
tęsknoty
we mnie
i brak
ucałowań
ona
nie
ona
nie(ciekawi)
zacnie
nie(przytulę)
przepadła
bez kresu
tylko
jej portret
w tytule
tyle krzywd
wszechświat na ziemi
czarna dziura
chłonąca zło
nie(najedzona)
barbarzyńska
dzieło
człowieka
od zarania
diabeł macza
palce
jakiś
tyran być
musi
powiewa
od wschodu
sowieta
nie(przepadł)
przypomniał
światu
o sobie
nie myszy
pod miotłami
radę damy
od gór
aż do morza
wschodni
wiatr pognamy
w skarpetkach
pójdą
w bezdroża ...
sfrustrowany życiem
odpowiedzi szukam
dociekam
dziury
w całości
gdzie zawiodę
na sercu ciężko
bo jak żyć
bez miłości
spadają gromy
burze
nie(przeszły)
chmury wiszą
nad głową
czy wiatr rozwieje
myślę pozytywnie
za Pana Boga
namową
święty krzyż
ostatecznością
którego
duchem
miłuje
nie chcę
niczego
tylko
święty spokój
dlatego
przywołuje
a one
jak czarne ptaki
które by zakrakały
złośliwe
burzliwe
odejdzie
bom jam
człowieczek
z prochu
powstały